Anna Jędryczka-Hamera. Fot. E. Żyburtowicz.
Dorota Niedziałkowska: Gratulujemy nagrody za „iście witkacowskie szaleństwo na scenie, poczucie humoru i odwagę” podczas wystawienia Wariata i zakonnicy na 25. Międzynarodowym Konkursie Interpretacji Dzieł Stanisława Ignacego Witkiewicza „Witkacy pod strzechy”.
Anna Jędryczka-Hamera: Dziękuję.
N.: Premiera tego spektaklu miała miejsce w 2017 r. W jaki sposób trafili Państwo na słupski konkurs?
J.-H.: Gramy kilkanaście spektakli w roku. Zawsze jesteśmy gotowi do prezentowania co najmniej 4 różnych przedstawień, które mamy aktualnie w repertuarze. Gdy na naszym profilu facebookowym pojawiło się zaproszenie na festiwal „Witkacy pod strzechy”, bardzo się ucieszyliśmy, bo nad Wariatem i zakonnicą pracujemy cały czas. Występ w Słupsku to była nasza 8. prezentacja tego przedstawienia.
N.: Proszę przedstawić naszym czytelnikom Teatr Integracyjny Euforion.
J.-H.: Istnieje od 1995 r. Aktualnie działamy przy Dolnośląskim Stowarzyszeniu Aktywnej Rehabilitacji ART, które pomaga ludziom doświadczającym choroby psychicznej przy pomocy metod związanych ze sztuką. Skupiamy się na osobach chorujących na schizofrenię, psychozę afektywną dwubiegunową, depresję endogenną lub inne zaburzenia przewlekłe i wymagające farmakoterapii. Nie zatrudniamy lekarzy psychiatrów, ale wspomagamy motywację do leczenia farmakologicznego. Prowadzimy dramo-, filmo- i muzykoterapię, a także różne zajęcia plastyczne dla około 200 osób. Grupa teatralna całą tę działalność zapoczątkowała spektaklem Wiatroaeroterapia, który miał premierę 5 maja 1995 r. w Akademii Muzycznej im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu.
N.: Ile osób liczy zespół?
J.-H.: Na scenie jest zawsze około 10 aktorów. Większość to osoby z niepełnosprawnością, ale zawsze zapraszamy do udziału w próbach i spektaklach studentów wrocławskich uczelni. Od początku dużo energii do działań teatru wnosili studenci muzykoterapii wrocławskiej Akademii Muzycznej.
N.: Gdzie i dla jakiej publiczności Państwo grają?
J.-H.: Początkowo najczęściej występowaliśmy w Akademii Muzycznej. Pracowałam wtedy w Zakładzie Muzykoterapii, którym wtedy kierowali psychiatrzy, doktorzy Andrzej Janicki, następnie Sławomir Sidorowicz. Studenci przychodzili do szpitala psychiatrycznego na praktyki. Teatr Euforion grał spektakle podczas konferencji naukowych. To były również konferencje Polskiego Towarzystwa Psychologicznego w Warszawie, Poznaniu i w innych miastach. Potem założyliśmy z kolegami psychologami Wrocławski Ośrodek Rehabilitacji ART i opracowaliśmy projekty, dzięki którym pozyskiwaliśmy środki finansowe z różnych źródeł. Naszą misją stała się wędrówka do szpitali psychiatrycznych (Bolesławiec, Lubiąż, Wrocław i inne), domów pomocy społecznej, zakładów karnych i innych miejsc, do których zawodowe teatry nie docierają, a widzowie są zamknięci i nie mają możliwości pójścia do teatru. Grupa teatralna miała pokazać, że osoby z chorobą psychiczną mogą być dobrymi aktorami. Utalentowanymi, gotowymi do współpracy i obdarzonymi poczuciem humoru. Pokazujemy, że choroba psychiczna to nie wyrok, że kryzysy przychodzą i odchodzą. Teatr był naszą drogą do ludzi. Często gramy również dla profesjonalistów: pielęgniarek, psychologów, psychiatrów i studentów różnych uczelni.
Już w 1997 r. wystąpiliśmy na Międzynarodowym Biennale II Spotkaniach Teatralnych „Terapia i Teatr” w Łodzi. To wspaniałe miejsce wymiany doświadczeń dla przekonanych do terapeutycznych właściwości twórczości artystycznej. W Łodzi byliśmy 8 razy z różnymi spektaklami. To na tej wspaniałej imprezie poznaliśmy Michała Stanowskiego i Witalija Liubotę z Kijowa. Są oni animatorami ruchu, który pod hasłem Nieprzetartego Szlaku organizuje imprezy teatralne w Polsce, Ukrainie i Białorusi. Dzięki tej współpracy zaczęliśmy występować w Kijowie, we Lwowie i w Brześciu. Członkowie Teatru Euforion często wspominają tamte podróże i spektakle. Obecna sytuacja bardzo nas przygnębia. Czekamy na zwycięstwo Ukrainy i liczymy na dalszą owocną współpracę. Wielokrotnie też uczestniczyliśmy w Spotkaniach Artystów Nieprzetartego Szlaku w Lublinie. Często gramy również w plenerze na zaproszenie organizatorów różnych imprez: na Rynku we Wrocławiu, na Rynku w Katowicach, w różnych miejskich parkach. Mamy w repertuarze widowiska, które dobrze się sprawdzają w takich okolicznościach.
N.: Czy zdarzają się nieoczekiwane reakcje publiczności?
J.-H.: Reakcje bywają rzeczywiście różne. Gdy graliśmy na konferencji psychologicznej, pewna pani profesor powiedziała, że jest zachwycona, ponieważ mimo całej wiedzy nie udało jej się w trakcie gry odróżnić chorych aktorów od studentów. Gdy graliśmy w szpitalu psychiatrycznym sztukę, w której głównym rekwizytem było łóżko, jeden z pacjentów położył się do niego obok aktora. Nie ma dwóch takich samych spektakli. Ciągle pojawia się coś nowego.
N.: Ile premier Euforion ma w dorobku?
J.-H.: Do 2022 r. odbyło się prawie 400 przedstawień. Mamy za sobą 22 premiery: można je uporządkować w dwa nurty. Jeden to krótkie, lekkie formy, np. Byczek Fernando według Munro Leafa, Ciaptak na dachu według Jana Brzechwy, Rozmowa z kamieniem według Wisławy Szymborskiej, które możemy grać w różnych miejscach i dla każdej publiczności. Często łączymy to z warsztatami. Drugi nurt to spektakle dłuższe, poważniejsze, wymagające lepszych warunków scenicznych i gotowego do refleksji widza. Takie propozycje to np. DJ Faustus według Johanna Wolfganga von Goethego, Don Kichot według Miguela de Cervantesa, Burza według Williama Shakespeare’a czy właśnie Wariat i zakonnica według Witkacego.
N.: Co zdecydowało o takim repertuarze?
J.-H.: Dobieramy go tak, by dotyczył szaleństwa. Szukamy tych postaci, które czują się wyobcowane, niezrozumiane przez społeczeństwo. Mieliśmy nawet projekt zatytułowany „Miejsce dla innych”. Jako reżyserka i opiekunka grupy inspiruję się osobowościami uczestniczących w pracy teatru aktorów, aktorek i ich talentami.
N.: Czy to Pani przygotowuje adaptacje poezji i prozy na potrzeby Euforionu?
J.-H.: Jak do tej pory wszystkie spektakle to mój teatr autorski. Wyszukuję literaturę, piszę scenariusze. Czasami na bazie tekstów dramatycznych (Faust, Burza, Don Juan), czasami prozy (Don Kichot, Garby) lub poezji (Wilki, Pszczoły). To bardzo trudne, ale też wciągające, jak największa przygoda.
Projektuję również scenografię i kostiumy, robię oprawę muzyczną. Prawie zawsze też wszystko sama szyję. Wariat i zakonnica jest wyjątkiem, ponieważ głowy dla lekarzy w tym spektaklu przygotowała cudownie Ilona Szurkowska, plastyczka, stale współpracująca z różnymi profesjonalnymi reżyserami. Wizualną inspiracją do tak „wielkich głów” lekarzy był film Gainsbourg z 2010 r. w reżyserii Joanna Sfara. Bezczelne i genialne połączenie świata realnego i całkowicie wykreowanych lalek. Naszym ulubionym rekwizytem, który grał wielokrotnie, jest ponad stuletnie łóżko uratowane z remontu szpitala psychiatrycznego.
N.: Czyli ktoś jednak Pani pomaga?
J.-H.: W 2008 r. w Euforionie pojawiła się jeszcze jako studentka muzykoterapii Beata Radzik; obecnie absolwentka Akademii Muzycznej im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu. Perkusistka, wokalistka, muzykoterapeutka i aktorka, która szybko zaczęła się sprawdzać jako kierowniczka zespołu. Teraz pracujemy razem.
N.: Proszę wymienić największe sukcesy teatru.
J.-H.: Dziewięć kochanek kawalera Dorna w Klubie Polskim w Brześciu – atmosfera magiczna. Ponad 50 spektakli Ciaptaka na dachu w najprzeróżniejszych miejscach. Wilki trzykrotnie jednego dnia – niewielki maraton. Szekspirowska Burza grana w ustawieniu en rond na Dolnośląskim Festiwalu Nauki. No i oczywiście Wariat i zakonnicaw Słupsku.
N.: Dlaczego wybrała Pani Wariata…?
J.-H.: Twórczość Stanisława Ignacego Witkiewicza towarzyszy mi od dawna. Gdy rozpoczęłam studia z psychologii na Uniwersytecie Wrocławskim, Narkotyki były dla studentów obowiązkową lekturą. Niestety większość koncepcji szaleństwa, do których często wraca Witkacy, jest trudna do zaakceptowania przy obecnym stanie wiedzy psychiatrycznej. Natomiast jego twórczość plastyczna, poetycka i dramatyczna jest często genialna i ponadczasowa. O adaptacji Wariata i zakonnicy pomyślałam na serio, gdy na kolejnej konferencji o arteterapii uświadomiłam sobie, że często po tę sztukę sięgają artyści. Widziałam kilka przedstawień, gdzie jako statyści występowali prawdziwi chorzy. Taki polski Lot nad kukułczym gniazdem.
Pomyślałam, że moi aktorzy też mają prawo zagrać główne role. Po wielokrotnym przeczytaniu tekstu doszłam do wniosku, że to wspaniała komedia. Witkacy genialnie w 1922 r. sportretował trzy podstawowe nurty psychiatrii, których spory trwają do dzisiaj. Nadal psychoanalitycy próbują ratować pacjentów, bez końca roztrząsając „kompleksy”. Neurochirurdzy przeciwnie, próbują wszczepiać chorym do mózgu stymulatory niwelujące depresję, a zwolennicy terapii behawioralno-poznawczej chcą organizować chorym „wesołe życie” na minimalnej rencie. Sami chorzy stosują różne strategie, by radzić sobie w niewydolnym systemie ochrony zdrowia, a przedstawiciele religii jako panaceum proponują modlitwę. Uratować nas może tylko poczucie humoru i uczciwa rozmowa. Cały czas pamiętałam jednak, że będziemy grali również dla ludzi chorujących. Takich, którzy nie mają poczucia choroby. Nie ufają lekarzom, psychologom, mają gotowość urojeniową i wysoki poziom lęku. Dlatego przekaz miał być złagodzony i czytelny: nie można dogadać się z lekarzami, bo oni mają „wielkie głowy”, „tysiące problemów”, „boją się o swoją pracę”. Ale jeśli pokażemy, że jesteśmy „tylko ludźmi”, to się dogadamy i miłość zwycięży. Dobrze jest mieć nadzieję i małymi krokami iść do zdrowia. Poeta Walpurg też musi trochę zrezygnować z wygórowanych ambicji. Warto przyjmować życie takie, jakie jest. W naszych innych spektaklach inspirujemy się twórczością plastyczną Witkacego, tymi wszystkimi „wściekłymi kolorami”, postaciami w ciągłym, nieprzewidywalnym ruchu, tworzącymi „kłębowiska”. Można też zauważyć, że coś, co jest w ruchu aktorów biorących leki psychotropowe, czasami „sztywność”, czasami „wiotkość” w nietypowych miejscach, bardzo „pasuje” do „dziwności” tekstów autora Wariata i zakonnicy.
N.: To nie jedyna Państwa inscenizacja tekstu Witkacego…
J.-H.: To drugie podejście Teatru Euforion do twórczości Witkacego. W 2000 r. przygotowaliśmy spektakl Panna Tutli-Putli, ale nie była to adaptacja dramatu, tylko montaż tekstów poetyckich, m.in. Tutli-Putli, Milionerzy, Bubuja i innych. Inspiracją do tego przedstawienia, które graliśmy 4 razy, m.in. na Dolnośląskim Festiwalu Nauki w 2000 r., był pomysł Renaty Pawłowskiej, która była wtedy naszą aktorką. Grało w nim 15 osób. Zachowały się zdjęcia, ale nie możemy podać obsady, ponieważ były to zupełnie inne czasy. Nie było procedur RODO. Nie jesteśmy w stanie zebrać odpowiednich zgód na publikację. Podanie nazwiska osoby z doświadczeniem choroby psychicznej nadal jest problemem. Brak społecznej akceptacji osób chorych rodzi brak zaufania. Niełatwo to zmienić.
Dla mnie jako animatorki tej sytuacji i reżyserki bardzo cenne jest to, że zaproszony na spektakl Panna Tutli-Putli Janusz Degler wszedł do garderoby po spektaklu i powiedział „Witkacemu by się podobało”. Nasz wielki sukces.
.
N.: Jak ocenia Pani występ w Słupsku?
J.-H.: Najpierw cisza, potem komentujące reakcje widowni i te rozmowy po spektaklu oraz piękny dyplom: „za przywołanie obecności artysty”. A potem dostajemy egzemplarz pisma „Witkacy!” i czytamy, że nawiązano kontakt z Muzeum Iwana Franko we Lwowie. A my przecież gramy Opowieść o życiu według Franki… Na Międzynarodowym Konkursie „Witkacy pod strzechy” czuliśmy się wspaniale. Dziękujemy za atmosferę, interesujące prezentacje, opiekę techniczną, kawę, herbatę, ciasteczka i poczucie humoru w stylu Witkacego.
N.: Wśród prac plastycznych zgłoszonych na konkurs znalazł się komiks jednego z aktorów, Eryka Żyburtowicza, streszczający na czterech stronach Wariata… w adaptacji Euforionu. Proszę opowiedzieć o tym komiksie i jego autorze.
J.-H.: Eryk Żyburtowicz ukończył Akademię Sztuk Pięknych we Wrocławiu w 2007 r. Specjalizuje się w rysowaniu komiksów opartych na tekstach polskich poetów oraz własnych autorskich pomysłach. Naszym aktorem jest od 2013 r. Zagrał Don Juana, Przyjaciela kawalera Dorna, Ariela w Burzy. Od wielu lat walczy z różnymi psychicznymi problemami, ale stara się tworzyć. Komiks Wariat i zakonnica powstał z inspiracji wspólną pracą nad przedstawieniem.
N.: Sztuka Witkacego ma happy end, komiks nie…
J.-H.: Z konieczności opowieść została skrócona. Wspólnie postanowiliśmy, by skończyła się w momencie, gdy Walpurg wyskakuje z okna i tak naprawdę nie wiadomo, czy to parter czy piętro 5. To chwila dramatyczna, ale nie tragiczna. Spektakl dopowiada resztę.
HISTORIA PREMIER TEATRU EUFORION:
- 1995 – Wiatroaeroterapia wg Andrzeja Bursy
- 1997 – Gdzie jesteś?
- 1999 – Psychodancing wg Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej
- 2000 – Panna Tutli-Putli wg Stanisława Ignacego Witkiewicza
- 2001 – Byczek Fernando wg Munro Leafa
- 2002 – Don Kichot wg Miguela de Cervantesa
- 2003 – Ciaptak na dachu wg Jana Brzechwy
- 2004 – DJ Faustus wg Johanna Wolfganga von Goethego
- 2005 – Wilki wg Danuty Wawiłow
- 2006 – All you need is love
- 2006 – Colas Breugnon wg Romaina Rollanda
- 2007 – Ryby, żaby i raki wg Jana Brzechwy
- 2010 – Rozmowa z kamieniem wg Wisławy Szymborskiej
- 2011 – Garby wg Leszka Kołakowskiego
- 2012 – Noc czerwcowa i Inge Bartsch wg Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego
- 2013 – Don Juan wg Molière’a
- 2014 – Dziewięć kochanek kawalera Dorna wg Kornela Makuszyńskiego
- 2015 – Pszczoły wg Bolesława Leśmiana
- 2016 – Gdyby Don Juan był kobietą… wg Molière’a
- 2016 – Burza wg Williama Shakespeare’a
- 2017 – Wariat i zakonnica wg Stanisława Ignacego Witkiewicza
- 2019 – Opowieść o życiu wg Iwana Franki
- 2022 – Kobieta jest jak kobieta wg Tadeusza Różewicza
Premiera spektaklu Wariat i zakonnica w Ośrodku Działań Artystycznych „Firlej” we Wrocławiu 15 grudnia 2017 r.
Obsada:
- Paweł Banaszczyk
- Katarzyna Golanowska
- Anna Tywonek
- Paweł Węgrzynowski
- Sylwia Olesińska
- Beata Radzik
- Agnieszka Olejarz
- Grzegorz Knapik
Obecna obsada:
- Paweł Banaszczyk
- Katarzyna Golanowska
- Anna Tywonek
- Paweł Węgrzynowski
- Ewa Masny
- Beata Radzik
- Eryk Żyburtowicz
- Grzegorz Knapik