Przemysław Pawlak

1. S. I. Witkiewicz, Portret Leona Chwistka. Udzielny BYK na urlopie, 1913, olej, w zbiorach prywatnych.

Na początku 1914 r. Leon Chwistek podzielił się następującymi przemyśleniami ze swą siostrą, Emilianną Stożkową, zwaną w rodzinie Mulą:

Najdroższa Siostrzyczko.
Gdybym miał w kilku słowach powiedzieć, co sądzę o duszy człowieka, który śmiesznym imieniem Wrotnego się przezwał, rzekłbym co następuje: zapewne, musi ten człowiek miewać w życiu podobne chwile widzeń metafizycznych, jakie dawniej, w zimy zakopiańskie były naszym chlebem codziennym, ale woli być poetą, niż wytężać swoją myśl i dlatego trwoni prawdy, które czasem bardzo z bliska mu się pokazują, topi wszystko w wyobraźni miernej i naiwnej i w rezultacie jest jednym więcej krzewicielem mętu w Polsce.
Radzę mu, żeby wybrał pomiędzy metafizyką i poezją i wtedy niech jego słowa będą ostre jak szpady albo obrazy jego niech będą nowym światem, ale niech nie dorzuca jednego więcej chaosu do chaosu chaosów w Polsce. 
Rozmowy z Olgą, wykład Bergsona, na którym byliśmy w piątek zeszły, rozmowy z Maurinem itp., pobudziły mnie znowu do filozofowania. Zrozumiałem kilka bardzo ważnych rzeczy, a zwłaszcza to, że metafizyka jest metodologią przeżyć metafizycznych. Mam przekonanie, że uda mi się napisać taką metafizykę. Uczucia metafizyczne tym się różnią od religijnych, że nie opierają się na gotowych schematach, takich jak Bóg itp., ale na różnorodności danej bezpośrednio, w obserwacji świata zewnętrznego czy to wewnętrznego. Uważam, że wszystkie moje historie z obserwatorem itd. były typowymi przeżyciami metafizycznymi. U Wrotnego mieszanina poezji z metafizyką zaprawiona jest jeszcze mieszaniną metafizyki z religią, która rzuca go już na tereny zupełnego bezsensu. Mistyka chrześcijańska w wieku XX to jest zupełnie tak samo, jak naśladowanie prymitywów lub Bizantynów w malarstwie. Rezultaty są okropniejsze, niżby to można przewidzieć a priori. 
Wybacz mi, że krytykuję, ale zdaje mi się, że chodziło Ci tylko o to, żeby nie wyśmiewać się. Od tego jestem daleki. Oczywiście przeczytałem tylko kilka zdań, ale rzeczy trudne można czytać tylko wtedy, jeśli są nam koniecznie potrzebne, bo nawet takich nigdy wszystkich nie przeczytamy[1].
Etykieta eukodalu firmy Merck.

Karol Estreicher nie miał wątpliwości, że pod mianem „Wrotny” krył się Stanisław Ignacy Witkiewicz[2]. W innych zachowanych listach Chwistka Wrotny już się nie pojawił. W żadnej publikacji witkacologicznej nie wspomniano dotąd o posługiwaniu się przez Witkacego tym pseudonimem. Chce się tradycyjnie krzyknąć: „Kiz dziadzi!?”. Datowanie korespondencji nie jest pewne, Estreicher podał rok 1913, Agnieszka Mancewicz zanotowała tylko: „luty (?)” i umieściła ten list między listem z 1 lutego 1913 r. a innym z 23 lutego 1914 r. Z treści wynika, że był to środek zimy, a w Paryżu utrzymywały się przymrozki. Chwistek uczęszczał w tym czasie na wykłady Henriego Bergsona i Josepha Boussinesqa, był też już zakochany w Oldze Steinhaus, na życzenie której „przestał zupełnie palić papierosy od nowego roku”[3]. Nie wspomniał o samobójstwie Jadwigi Janczewskiej, a wiemy, że wiadomość o jej śmierci szybko dotarła do znajomych Witkiewiczów we Francji. List mógł zatem powstać tylko w pierwszych tygodniach 1914 r.

W staropolszczyźnie wrotny – strzegący wrót – był synonimem stróża bramnego, odźwiernego. Przymiotnik ów znaczył też tyle, co wracający się, powrotny. W opracowanej przez Samuela Adalberga Księdze przysłów, przypowieści i wyrażeń przysłowiowych polskich znaleźć można m.in. takie powiedzenie: „Nie powiedział żadnemu jeno wrotnemu, a wrotny każdemu”[4].

Reklama prasowa eukodalu z 1934 r.

Podczas wakacji w 1896 i 1897 r. u Chwistków mieszkał z rodzicami Feliks Kalicki, zwany pieszczotliwie przez Mulę Klimusiem. Jego narzeczoną, a później żoną była Zofia z Wrotnowskich. O tym, że z Chwistkami łączyła ich dozgonna przyjaźń, świadczy choćby to, że w 1947 r. Kalicki zamieszkał w Krakowie razem z wdową po Leonie, jego córką, zięciem i wnuczką w tym samym mieszkaniu, a Zofia piętro niżej. Czy okazjonalny pseudonim Wrotny miał być witkiewiczowską aluzją do jej panieńskiego nazwiska? Poszlaki wydają się zbyt wątłe.

 Jakby zagadek było mało, Michał Choromański, zakopiański przyjaciel Witkacego, uczynił jednym z bohaterów Opowiadania wariackiego[5] wenerologa Rafała Wrotnego, uzależnionego od eukodalu. W demonicznej placówce, która mogłaby być scenerią Wariata i zakonnicy, literacką filią szpitala Pod Zdechłym Zajączkiem, Wrotny poznaje byłego fizyka, chorego na schizofrenię Antoniego Tomicza, nazywanego przez innych pacjentów i lekarzy Einsteinem. Cierpi on na manię prześladowczą, rozprawia o czterowymiarowej rzeczywistości, przemieszcza się między urojonymi płaszczyznami. Wszystko to skrzętnie odnotowuje pozornie zdrowy znakomity powieściopisarz, który przybywa w odwiedziny do Wrotnego, swego przyjaciela z lat dzieciństwa i wczesnej młodości.

W przerwach między konwulsjami, zawrotami głowy i chwilami zupełnego zamroczenia niewychodzący nigdy z pokoju pacjent manipuluje żoną swojego lekarza prowadzącego, asystenta Sztossa. W Lenie budzą się instynkty i uczucia podobne do tych, które każą porzucić habit siostrze Annie zakochanej w Walpurgu:

Przynosiła kwiaty, stawiała je na stole, sama zaś kładła się na łóżku obok Wrotnego. Były to dziwne chwile wzajemnej niemocy erotycznej, oboje leżeli w tumanie czysto psychicznej zmysłowości, bezwładni i senni. Doktor Wrotny kochał Lenę bladą i tragiczną miłością eukodalisty i mniemał, że tylko dzięki niej wyratuje się ze zgubnego nałogu. Po świeżym zastrzyku, w chwili gorączkowego podniecenia, wołał: „Jesteś moim narkotykiem! Jeżeli będziesz mnie kochała wiernie, z poświęceniem, wyleczę się od razu! Gdy jestem z tobą, nie potrzebuję eukodalu”[6].

Tomik opublikowany przez duet Wrotny i Fiat, 1913, w zbiorach Biblioteki Narodowej (BN).

Wśród recenzentów zachwyconych opowiadaniem Choromańskiego był Paweł Hulka-Laskowski, który zauważył filmowość narracji:

Choromański wspaniale podmalował tło wydarzenia, otoczył ofiarę przyjaźni i miłości, eukodalistę Wrotnego, mnóstwem ciekawych typów i przedstawił w końcu rzecz pospolitą, czyli przenoszenie Wrotnego na oddział ciężko chorych, w tej inscenizacji i transpozycji, jakiej wymagają okoliczności życia schorzałego, wariackiego. I w tym opowiadaniu, jak we wszystkim, co wychodzi spod pióra tego znakomitego prozatora, zdarzenia, ludzie, obrazy, a nawet sens moralny, przenikają się wzajemnie niby różnokolorowe mgły czy nawet obrazy kinowe nawarstwiane przez operatora dla uwypuklenia pewnych spraw lub dla ich zlikwidowania[7].

Jedną z „trucizn, których przeważnie dla eksperymentów rysunkowych sporadycznie” zażywał Witkacy[8], był oksykodon, substancja pochodna kodeiny, silny opioidowy lek przeciwbólowy, po raz pierwszy wytworzony w 1916 r. na uniwersytecie we Frankfurcie nad Menem, a już rok później sprzedawany przez spółkę Merck (w Darmstadzie) pod nazwą eukodal. Od początku lat 20. XX w. notowano przypadki uzależnienia, przez co – w analogii do morfinizmu – zaczęto używać terminu „eukodalizm”. Po zażyciu eukodalu w sygnaturach portretowych Witkiewicz używał skrótu Eu. Jak zauważyła Irena Jakimowicz, „eukodal nie przynosił zresztą ciekawszych wrażeń, wprowadzając w stan biernej, zachwyconej światem kontemplacji”[9]. Oczywiście autor Nienasycenia nie omieszkał sprawdzić działania mieszanek, m.in. kokainy z alkoholem i eukodalem. Niebezpieczny opioid zażywali z nim także Jan Leszczyński i Tomasz Zan junior, prawnuk „Promienistego”. W 1937 r. Witkacy podsumował swoje seanse w wierszu Do przyjaciół lekarzy:

[…] Wiedzieliście dobrze,
Żem tytan prawie, ach, aż nad tytany.
Dlatego właśnie dawaliście szczodrze
Mnie to, co lubią wszystkie narkomany.

Eukodal, Eter, Harminę i Haszysz,
I Meskal z Koko, nie licząc już wódy,
I Peyotl straszny (precz, o wizje! A kysz!),
Papier i pastel gotowiąc już wprzódy.

Właśnie ceniłem w Was to zaufanie,
Do mnie, którego zawsze byłem godny,
Mnieście wierzyli, nie byliście dranie,
Bom nigdy nie był narkotyku głodny[10].

Józef Jankowski, fot. M. Fuks, w zbiorach BN.

Na kartce pocztowej wysłanej 14 czerwca 1930 r. do Choromańskiego Witkacy dopisał: „Strzeż się eukodalisty”[11]. Czy miał na myśli kogoś, kto stanie się po paru latach pierwowzorem wenerologa Wrotnego? Gdyby tak było, autor Narkotyków sam nie byłby Wrotnym. W obszernym przypisie Tomasz Pawlak wysunął ostrożne przypuszczenie:

[Witkacy właśnie w tym czasie pisze swoje dzieło o narkotykach, w którym przyznaje się do sporadycznego zażywania eukodalu. Trudno jednak ustalić, o kim mowa w korespondencji z Choromańskim. Prawdopodobnie była to osoba, którą musiał znać, ponieważ portrety wykonane przez Witkacego 2 maja 1930 r. (w tym trzy Choromańskiego) są sygnowane m.in. Eu, czyli po zażyciu eukodalu, zob. KDM I, 1257–1265[12]. 

Innymi modelami podczas wspomnianej narkotycznej „orgii” z 2 maja 1930 r. byli Ludwik Solski, Michał Jagodowski i Józef Fedorowicz. Wielokrotnie pod wpływem eukodalu Witkacy portretował Inkę Turowską-Leszczyńską, a wcześniej Bohdana Filipowskiego i Nenę Stachurską. Ze zbiorów siostry tej ostatniej, Modesty Zwolińskiej, pochodzą dwa rysunki opatrzone nawet dokładną dawką specyfiku: 0’025 i 0’020 na osobę, Fater dolorosus impudens, czyli zgniła kochanka fałszywego proroka żebrze o litość (KDM I, 1428) oraz Samobójstwo z wielkiej miłości (KDM I, 1429) – oba wykonane po spożyciu również piwa i wina, 19 kwietnia 1931 r.

Żadna z wymienionych osób nie pasuje do opisu Wrotnego z listu Leona do Muli. Miał to być poeta piszący przed 1913 r., miewający „chwile widzeń metafizycznych”, siejący duchowy zamęt w polskim społeczeństwie. Racjonalny Chwistek, nie tylko malarz formista, ale przede wszystkim logik i matematyk, sarkał na bezsensowne – jego zdaniem – wiązanie metafizyki, religii i poezji.

Takich prób nie bał się wówczas Józef Jankowski (1865–1935), autor krótkich dramatów, miniatur scenicznych, tomików wierszy, przekładów dzieł Antona Czechowa czy Lwa Tołstoja i esejów literaturoznawczych. Gdy Chwistek pisał cytowany list do siostry, w księgarniach można było nabyć tomik poezji Z żywej strugi, ilustrowany przez Jana Rembowskiego. Jankowski wydał go w 1913 r. pod pseudonimem Wrotny; współautorką była Zofia Stokowska, również ukrywająca się pod pseudonimem: Fiat. Jako Wrotny z Kierdan Jankowski opublikował także w 1913 r. książkę Słoneczna rzeczywistość. Być może Mula poprosiła brata o opinię o tych właśnie pozycjach?

Początkowo Jankowski planował zostać aktorem, miał też talent plastyczny, po studiach w paryskiej École pratique des hautes études wybrał niwę literacką. Osiadł w Warszawie, gdzie redagował „Kurier Świąteczny” (1896–1900), „Przyjaciela Dzieci” (1905–1913), „Romans i Powieść” (1909–1910), dodatek do tygodnika „Świat”, w którego redakcji pełnił też krótko rolę sekretarza. Od 1915 r. do końca życia był częściowo sparaliżowany. Fascynował się hinduizmem, filozofią absolutną Józefa Marii Hoene-Wrońskiego, mistycyzmem Paula Sédira i metafizyką Francisa Warraina, przełożył (głównie z francuskiego) i podał do druku kilkadziesiąt ich dzieł. W 1919 r. wspólnie z Paulinem Chomiczem i Czesławem Jastrzębiec-Kozłowskim założył Instytut Mesjaniczny w Polsce, którego został pierwszym i – zgodnie ze statutem zatwierdzonym w 1934 r. – dożywotnim prezesem. Siedziba instytucji mieściła się przy ul. Pięknej 68 w Warszawie[13].

Członkowie kolegium mesjanicznego powołali również do życia Instytut Celowości Gospodarczej oraz Towarzystwo Miłośników Wiedzy i Przyrody pod wodzą różokrzyżowca Włodzimierza Tarło-Mazińskiego. Uważali się za „ludzi świadomych swej nieśmiertelności, przez Chrystusa objawionej i stwierdzonej rozumowo w zasadzie mesjanizmu”, których zadaniem jest unia duchowa, prowadzenie badań i dyskusji naukowych, religijnych, politycznych, filozoficznych i ekonomicznych „dla oświecania ludzkości w krytycznej chwili jej dojrzewania”[14]. Każdy mesjanista miał dążyć do określenia własnego celu istnienia i „sprzymierzyć go z celem istnienia ludzkości”[15]. Nie bali się patosu, wielkich słów i ambitnych zamierzeń, z wcieleniem Absolutu na ziemi włącznie – w myśl statutu Instytut Mesjaniczny stwarzał „prawdziwą opinię, której ostatecznym wyrazem jest sąd ludzkości, wyzwolonej z materialnego pierwiastka planety i jego niewolących więzów”[16]. Następcą Jankowskiego w misji popularyzacji wrońskizmu został Jerzy Braun, nietuzinkowy znajomy Witkiewicza, wydawca czasopisma „Zet”, zasługujący na osobny artykuł na łamach „Witkacego!”.

Epilog

Wyjątkowym zbiegiem okoliczności (czy rzeczywiście?) jedyną osobą, która po śmierci Witkacego posługiwała się w publicystyce pseudonimem Wrotny, był Roman Burzyński (1907–1988). Jako Stanisław Wrotny[17] od 1951 do 1974 r. drukował felietony i reportaże o sporcie na łamach „Przekroju”. Teksty i fotografie o innej tematyce podpisywał swoim prawdziwym imieniem i nazwiskiem. Czy interesował się biografią Witkiewicza? Czy poznał kogoś z jego rodziny?

Burzyński ukończył studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim. Od 1928 r. współpracował z „Ilustrowanym Kurierem Codziennym”, „Światowidem”, „Asem” i „Wróblami na Dachu”. Zaraz po II wojnie światowej zdał egzamin mistrzowski z fotografii, publikował na łamach „Trybuny Ludu”, „Radaru”, „Przyjaźni”, „Zbliżeń” i „Fotografii”. Był autorem wielu przewodników, albumów krajoznawczych i podręczników, m.in. Zaczynam dobrze fotografować (1953, 1954, 1958, 1964, 1970, 1973), Fotografia w prasie i książce (1958), Długonosy pije zieloną herbatę: pamiętnik z podróży do Chin (1959), Fotografia reportażowa (1960), Polska ma więcej niż 1000 lat (1961), Fotografia sportowa (1967), Tam, gdzie orle gniazda (1969), Lidzbark Warmiński (1972), Być fotoamatorem (1978, 1989), Portret fotograficzny (1985)[18]. Od początku instalowania w Polsce ustroju komunistycznego nie tylko żył w zgodzie z władzami, lecz wręcz współtworzył stalinowską propagandę. Na wystawie Pokój zwycięża (1949/1950) oprócz typowo socrealistycznych fotografii Pielęgniarki i W przędzalni bawełny Burzyński pokazał dwa „fotogramy honorowe” wykonane specjalnie na tę okazję: Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Obywatel Bolesław Bierut przy pracy i Portret Marszałka Polski Konstantego Rokossowskiego. Mając dostęp do partyjnych szczytów i zagranicznych delegacji państwowych, uwiecznił rząd Józefa Cyrankiewicza, a także historyczne spotkania Bieruta z Josipem Brozem Titem czy premiera Edwarda Osóbki-Morawskiego z prezydentem USA, Herbertem Hooverem. Równolegle dokumentował życie społeczne, odbudowę Warszawy, prace zespołu Polskiej Kroniki Filmowej, rozgrywki sportowe i premiery teatralne – w wywiadach i na kliszy aparatu. Jego prace reprodukowano w gazetach, podręcznikach, folderach turystycznych, na plakatach, a nawet na znaczkach pocztowych w milionowych nakładach. Był wykładowcą dziennikarstwa UW, jednym z założycieli Polskiego Towarzystwa Fotograficznego, pomysłodawcą i wieloletnim szefem akcji „Stop! Dziecko na drodze”[19]. Zmarł w 1988 r. Po premierze Dramatu nie rozpoznanego w reżyserii Tadeusza Minca w warszawskim Teatrze Małym Burzyński ogłosił recenzję, w której zupełnie mijając się z prawdą stwierdził, że Witkacy pozostawił „w swym warszawskim mieszkaniu skrzynię rękopisów. Odnaleziono ją w wiele lat po wojnie. Zawierała prócz rozpraw filozoficznych, szkiców i polemik około 30 sztuk teatralnych, przedtem nie granych i nie znanych”[20]. Tymczasem Burzyński znał prawdziwe okupacyjne i tużpowojenne losy rękopisów, ponieważ to on wiosną 1945 r., wskutek prośby Jadwigi Witkiewiczowej do Ministerstwa Kultury i Sztuki, został wysłany jako jej pełnomocnik do odbioru depozytu z piwnicy Marii Groman przy ul. Grójeckiej 40 w Warszawie:

[…] wydelegował dyr. Szyfman do mnie mgr. Romana Burzyńskiego, któremu dałam piśmienne upoważnienie do odebrania rękopisów mego Męża. Mgr Roman Burzyński po powrocie z Warszawy nie zgłosił się do mnie osobiście, lecz przysłał mi przez swoją matkę dwie paczki korespondencji bez żadnej wiadomości o losie pozostałych rękopisów. Mam wiadomość od pani Marii Gromanowej, że pan Burzyński wziął część rękopisów z w[s]pomnianej piwnicy, ale do tej chwili nie uważał za stosowne powiadomić mnie o tym[21].

Dziesiątki rękopisów Witkacego do dziś uważa się za zaginione.

R. Burzyński, Jeszcze jeden Witkacy, „Czas” 1978, nr 12, s. 31.


Przypisy

[1] Cytuję według niepublikowanego opracowania L. Chwistek, Listy, notatki z lat 1896–1944, s. 118–119 (na potrzeby niniejszej publikacji fragment nieznacznie zmodernizowany) wnuczki Leona Chwistka, Agnieszki Mancewicz (1940–2021), które udostępnił mi Paweł Polit. Karol Estreicher skrócił zdanie o dorzucaniu chaosów: „[…] niech nie dorzuca jednego więcej chaosu do chaosów w Polsce”. K. Estreicher, Leon Chwistek. Biografia artysty (1884–1944), Kraków 1971, s. 36–37.

[2] K. Estreicher, Leon Chwistek. Wrotny został uwzględniony także w indeksie osób jako pseudonim S. I. Witkiewicza; tamże, s. 397.

[3] L. Chwistek, List do Emilianny Stożkowej, początek 1914 r., [w:] tenże, Listy, notatki z lat 1896–1944, s. 119.

[4] Księga przysłów, przypowieści i wyrażeń przysłowiowych polskich, zebrał i oprac. S. Adalberg, Warszawa 1889–1894, s. 427.

[5] Pierwodruk w odcinkach: „Kurier Poranny” 1932, nr 348–352, 354–359, 361–362; przedruk: M. Choromański, Opowiadania dwuznaczne. Opowiadanie banalne, opowiadanie cyniczne, opowiadanie nieprawdopodobne, opowiadanie wariackie, Warszawa 1934; tenże, Kobieta i mężczyzna. Opowiadania, Poznań 1959, wyd. osobne: tenże, Opowiadanie wariackie, Kraków 1979.

[6] Tamże, s. 12.

[7] P. Hulka-Laskowski, Opowiadania dwuznaczne, „Ilustrowana Republika” 1934, nr 59, s. 4. W telewizyjnej adaptacji Opowiadania wariackiego z 1987 r. w reżyserii Pawła Trzaski w rolę Wrotnego wcielił się Jerzy Kamas, a Lenę zagrała Marzena Trybała.

[8] S. I. Witkiewicz, Dzieła zebrane, [t. 12:] Narkotyki. Niemyte dusze, oprac. A. Micińska, Warszawa 1993, s. 73.

[9] I. Jakimowicz, Witkacy – Chwistek – Strzemiński. Myśli i obrazy, Warszawa 1978, s. 33.

[10] S. I. Witkiewicz, Dzieła zebrane, [t. 23:] Varia, oprac. J. Degler, Warszawa 2019, s. 73–74.

[11] Tenże, Dzieła zebrane, [t. 18:] Listy II, wol. 1, oprac. i przypisami opatrzyli T. Pawlak oraz S. Okołowicz i J. Degler, Warszawa 2014, s. 412.

[12] Tamże, s. 413.

[13] Organizacja nosiła nazwę Instytut Mesjaniczny, nie Instytut Mesjanistyczny, jak głosi biogram Jankowskiego w Wikipedii.

[14] Statut Towarzystwa Miłośników Wiedzy i Przyrody, Instytutu Mesjanicznego w Polsce, Instytutu Celowości Gospodarczej, Warszawa 1934, s. 11.

[15] Tamże, s. 14.

[16] Tamże.

[17] Częściej: „St. Wrotny” – zdarza się, że z tego powodu błędnie identyfikuje się imię jako Stefan.

[18] Zob. Pożegnanie z Romanem Burzyńskim, „Zbliżenia. Pismo PZPR” 1988, nr 34, s. 7.

[19] Zob. D. Jackiewicz, U progu socrealizmu. Wystawa fotografii artystycznej „Pokój zwycięża” w Muzeum Narodowym w Warszawie w grudniu 1949 roku, [w:] Socrealizm. Fabuły – komunikaty – ikony, red. K. Stępnik, M. Piechota, Lublin 2006, s. 501, 506, Obrazy Kultury Polskiej.

[20] R. Burzyński, Jeszcze jeden Witkacy, „Czas” 1978, nr 12, s. 31.

[21] P. Pawlak, Nieznany dokument o losach rękopisów Witkacego, 8 czerwca 2014, witkacologia.eu/uzupelnienia/P.Pawlak/nieznany%20dokument.pdf; S. Okołowicz, Wyjaśnienie i uzupełnienie niektórych poruszonych kwestii oraz zadanych pytań w artykule Przemysława Pawlaka „Nieznany dokument o losach rękopisów Witkacego”, 9 czerwca 2014, witkacologia.eu/uzupelnienia/na_marginesie/Okolowicz_Grojecka.pdf.

Podziel się z innymi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *