Redakcja „Witkacego!”: Pan jest pomysłodawcą, współtwórcą i producentem Wistości Rzeczy. Skąd w pana życiu Witkacy?
Bogusław Raatz: O istnieniu Stanisława Witkiewicza wiedziałem z lekcji języka polskiego, ale Stanisław Ignacy to zupełnie inna historia... Była druga połowa lat 70. Wraz z kilkoma kolegami w liceum słuchaliśmy muzyki i jako marzyciele oraz początkujący grajkowie muzykowaliśmy, kiedy i gdzie tylko się dało. Pewnego wiosennego dnia włócząc się bez celu po centrum Bydgoszczy, znaleźliśmy się, dla mnie dość niespodziewanie, w klubie plastyków. Jeden z kolegów znał kilka osób z przesiadującego tam towarzystwa i nas wprowadził. To był przełomowy moment w moim życiu. Poznałem wielu przyszłych oraz już czynnych artystów z różnych dziedzin i... moją żonę, wtedy uczennicę liceum plastycznego. Nie wiem dokładnie, w którym momencie pokazano mi książkę Narkotyki. Niemyte dusze. To był dla mnie szok. Coś jak zakazany owoc. Egzemplarz, który wtedy nabyłem, stoi cały czas na półce mej biblioteczki. Pewne zasady prawidłowego golenia twarzy, o których dowiedziałem się z wywodów autora, stosuję do dzisiaj. Kolejne, głębsze spotkanie z Witkacym to wpływ kolegi, z którym dwa lata przymusowo spędziłem w wojsku. Wracając z przepustek, przywoził z domu książki Witkacego i Stanisława Lema. To był niezły kontrast: Witkacy i jego ekscentryczność, niepoprawność oraz nieposkromiony indywidualizm na tle sowieckiej (było nie było) jednostki wojskowej. Rok 1985 UNESCO ogłosiło rokiem Witkacego. Pojawiło się na rynku trochę więcej materiałów o nim. Kupowałem wszystko, co się dało, resztę uzupełniając, penetrując antykwariaty. Zbierałem nawet wycinki prasowe... i mam je do dziś. Tu chyba muszę przerwać, bo powstanie z tego nowela... (śmiech). Przyznam się, że przez wiele lat nosiłem się z myślą, by zabrać się za ten temat od strony muzycznej. Długo nie czułem się na siłach i odkładałem to na później. Zbyt poważnie podchodzę do Witkacego, by zrobić coś powierzchownie, z czego byłbym niezadowolony. W końcu jednak przyszedł ten dzień...
Red.: Jaki rodzaj muzyki proponuje płyta Wistość Rzeczy?
B. R.: Rodzaj? Miks rodzajów najprawdopodobniej. Nie chciałbym, aby zabrzmiało to banalnie, ale nie uznaję podziałów. Rozumiem, że słuchacze mają pełne prawo do szufladkowania... no i może jeszcze tzw. krytycy, ale twórcy powinni być od tego wolni. Całe życie robię to, co mi w duszy gra. Oczywiście są dziedziny życia, w których niezbędna jest dyscyplina i podporządkowanie celom. W przypadku mojego podejścia do muzyki i literatury, w których to dziedzinach poruszam się jako twórca oraz interpretator, przed stworzeniem czegoś i w trakcie procesu twórczego nie zwracam uwagi na podziały. Nie zastanawiam się również, „czy to się sprzeda”. Utrzymuję się w inny sposób. Wistość Rzeczy to mieszanka piosenki literackiej, melorecytacji, funky, rocka, jazzu i psychodelii. Płytę otwiera fragment kompozycji samego Witkacego w interpretacji Steve’a Kindlera... to może jeszcze do tych wymienionych gatunków dorzuciłbym klasykę (śmiech).
Red.: Kto tworzy zespół Witkacy Tribute Ensemble?
B. R.: Poszukiwania zacząłem od wokalistów i recytatora. Z Eurazją Srzednicką współpracuję już od wielu lat, a Pawła Sakowskiego zarekomendował mi Robert Bielak. Co do doboru sekcji rytmicznej, od samego początku miałem sprecyzowaną wizję. Połączyłem ze sobą dwa zespoły, z którymi gram od kilku lat. Są to przedsięwzięcia muzyczne o całkowicie różnym charakterze: Warm Trio oraz Ritual Art Orchestra. Kiedy dzisiaj spoglądam na listę nazwisk osób biorących udział w nagraniu płyty Wistość Rzeczy, to widzę, że tylko trzy z nich współpracowały ze mną po raz pierwszy. Są to Wojciech Jachna, Paweł Sakowski oraz Dariusz Brzeziński.
W sumie Witkacy Tribute Ensemble tworzy dziesięciu muzyków, aktor oraz plastyk. Tutaj muszę podkreślić ogromną rolę Łukasza Wodyńskiego, który wspierał mnie od samego pomysłu, aż do końca realizacji projektu. Łukasz jest autorem dwóch obrazów olejnych namalowanych specjalnie na okładkę książeczki będącej integralną częścią płyty. Nie chcąc nikogo pominąć, wymienię wszystkich członków zespołu: Wojciech Jachna – trąbka, Eurazja Srzednicka – wokale, Paweł Sakowski – wokale i recytacja, Grzegorz Gre Korybalski – gitara basowa, kontrabas, Grant Calvin Weston – perkusja, Sławomir Ciesielski – perkusjonalia, głosy, Daniel Mackiewicz – perkusjonalia, Steve Kindler – skrzypce 9-strunowe, programowanie, Dariusz Brzeziński – instrumenty klawiszowe, Robert Bielak – skrzypce, Bogusław Raatz – gitary, fussion sitar, tempura, Łukasz Wodyński – obrazy.
Red.: Jak się pracuje nad płytą na odległość?
B. R.: Pierwszy raz o takiej metodzie pracy usłyszałem na początku lat 80. Tak nagrano jedną z płyt zespołu YES. Nie do końca rozumiałem, jak to jest możliwe. Należy pamiętać, że to czasy, kiedy nie istniał Internet, a poszczególne ścieżki przesyłano pocztą. W przypadku płyty Wistość Rzeczy nie wszystko było nagrywane na odległość. Część nagrań została zarejestrowana na żywo w moim studiu, perkusja w Filadelfii, partie Steve’a na Węgrzech... Eurazja nagrała wokale w Gdańsku.
Red.: Na płycie znalazło się 12 utworów. Oczywiste źródła tekstów to wiersze Witkacego (Tarantula, Kobra) lub ich fragmenty zawarte w dramatach (Maciej Korbowa i Bellatrix, Panna Tutli-Putli). Skąd pochodzą pozostałe?
B. R.: Czerpałem z różnych źródeł, które mam. Najwięcej dała mi książka Witkacy. Wiersze i rysunki, która jest jedną z najstarszych w mojej witkacowskiej kolekcji i pochodzi z początków fascynacji jego postacią. Resztę uzupełnił Internet.
Red.: Wiemy, że to pan zaraził Witkacym Steve’a Kindlera. Jak to się stało i jak zareagował Steve, gdy dowiedział się, że zachował się fragment nut dwóch kompozycji Witkacego?
B. R.: Reakcja była niebywale spontaniczna. Zgodził się od razu. Do historii przejdzie pierwszy komentarz, który Steve przesłał mi po zapoznaniu się z zapisem nutowym utworu Witkacego. „I like this piece very much; it is ponury, tragiczny i ciężki. Perfect happy Witkacy music”. Na płycie Wistość Rzeczy znalazł się transkrypcja jednego z utworów autorstwa Witkacego, ale mam nadzieję, że na tym nie koniec. Więcej na razie nie zdradzę.
Red.: Czy są plany koncertowe?
B. R.: Zorganizowanie koncertu, przygotowanie zespołu, zebranie wszystkich w jednym miejscu – jedenaście osób z różnych części Polski i świata – to nie lada wyzwanie logistyczne i finansowe. Byłoby to możliwe jedynie w przypadku pozyskania znacznych środków. Taka wersja wydarzeń pozostaje w sferze marzeń. Rozważam natomiast zorganizowanie koncertów w ograniczonym składzie i formie. To jest myślenie realistyczne. Nie będzie to wierne odgrywanie zawartości płyty, ale duch zostanie zachowany.
Red.: Dlaczego nasi czytelnicy powinni sięgnąć po Wistość Rzeczy? W szczególności po limitowaną edycję płyty?
B. R.: Bo jest oryginalna, stworzona z pasji i z pasją. Takie podejście dotyczy wszystkich współtwórców tego dzieła. W chwili, gdy rozmawiamy, pozostało już zaledwie kilkadziesiąt egzemplarzy limitowanego wydania, opakowanego w drewniane etui. Myślę, że to niepowtarzalna rzecz, która powinna się znaleźć na półce każdego miłośnika twórczości i postaci Witkiewicza, ale nie tylko. Mam nadzieję, że zainteresuje szerszą publiczność. Poza recytacjami na płycie znalazło się kilka, moim zdaniem, bardzo udanych piosenek w ciekawych aranżacjach i nietuzinkowych interpretacjach wokalnych. Demoniczna Eurazja Srzednicka i ekspresyjny Paweł Sakowski stworzyli niezapomniane kreacje w Tutli-Putli, Kobrze, Działaczu czy Tarantuli. Specjalnym sentymentem darzę utwór Bellatrix, ponieważ powstał na początku naszej pracy. Od samego pomysłu stworzenia płyty chciałem, aby ważną rolę odgrywała trąbka. I stało się. Namówienie Wojtka Jachny do współpracy to była czysta formalność. Wystarczyła jedna rozmowa telefoniczna. Wojtek wykreował niesamowity klimat, ilustrując recytacje, a jego partie w piosenkach to po prostu majstersztyk! Koniecznie muszę wspomnieć o sekcji rytmicznej. Calvin Weston to legendarny perkusista grający u Ornette’a Colemana, Johna Zorna, Marca Ribota i wielu innych. Grzegorz Korybalski obecnie gra w Różach Europy, ale zawsze interesowały go różne style. Razem z Calvinem i Grzegorzem nagraliśmy dwie płyty jako Warm Trio i stąd się znamy.
Myślę, że to dobry moment na podziękowanie Instytutowi Witkacego za pomoc w przygotowaniu i opracowaniu książeczki załączonej do płyty. Mój dość przypadkowy kontakt z Markiem Średniawą przerodził się w kilkumiesięczną współpracę. Wysokiej jakości reprodukcje zdjęć i rysunków udostępnione przez Stefana Okołowicza pozwoliły mi na przygotowanie materiałów poligraficznych na wysokim poziomie.