Wojciech Sztaba
Jak Witkacy radził sobie ze scenografią do swoich dramatów w skromnych warunkach amatorskiego teatru w Zakopanem? Czy stosował się do własnych projektów zapisanych w didaskaliach? Skąpe informacje o jego scenograficznej praktyce zebrał Janusz Degler. W przedstawieniu Wariata i zakonnicy oraz Nowego Wyzwolenia w Towarzystwie Teatralnym (21 marca 1925 r., sala „Morskiego Oka”) – „pomysłowe rozwiązania kolorystyczne wprowadzały w atmosferę utworów. W Wariacie i zakonnicy, na przykład, z szarymi ścianami kontrastowały jaskrawo czerwone drzwi celi, a z białymi fartuchami lekarzy – różowe kostiumy pielęgniarek i czerwone kaftany rudoczerwonych dozorców”. Nie wiadomo jednak, jak Witkiewicz rozwiązał bardziej rozbudowaną, wieloplanową przestrzeń w Nowym Wyzwoleniu czy równie bogatą scenerię dramatu W małym dworku (Teatr Formistyczny, 27 sierpnia 1925 r.). Dekoracja do tej sztuki powstała we współpracy z Rafałem Malczewskim i Januszem Kotarbińskim; w II akcie Malczewski „wypędzlował” dworek z „baniastymi kolumnami, dźwigającymi daszek”. Fotografia z przedstawienia reprodukowana w gazecie jest prawie nieczytelna.
Wiadomo jeszcze, że „inscenizacje w Teatrze Formistycznym rozgrywały się na tle dużych (trzy i pół metra długości) kotar – ciemnobrązowych i ciemnogranatowych – które pozwalały aktorom każdorazowo w innym miejscu wchodzić na scenę i w innym ją opuszczać”. O wystawionych w Teatrze Formistycznym Pragmatystach (grudzień 1925 r.) w reżyserii Marcelego Staroniewicza dowiadujemy się tylko, że Witkacy projektował „stylizowane dekoracje i niesamowite kostiumy, które zlewały się w harmonijną całość, dając plastycznie imponujące obrazy”. Nie wiemy również, czy Witkacy projektował scenografię do reżyserowanej przez siebie sztuki W małym dworku w lipcu 1926 r. we Lwowie.
Wobec nikłości informacji interesująca jest uwaga w liście, który w styczniu 1922 r. (a więc po doświadczeniach z inscenizacją Pragmatystów w Elsynorze i przed praktyką w Teatrze Formistycznym) Witkacy pisze do aktorki Stanisławy Wysockiej w związku z jej planem założenia teatru. Pisarz odradza jej organizowanie późnych przedstawień, a koszty produkcji zaleca obniżyć raczej przez granie na małej i skromnie wyposażonej scenie, ale za to o wcześniejszej porze dnia.
Ponieważ chodzi na razie o nowy typ gry aktorskiej, a nie o dekoracje (o których wiadomo, że przy kapitale i miejscu mogą być dowolnie wspaniałe, dzikie i nieprawdopodobne), więc lepiej na małej scenie o 8mej urządzać wszystko na firankach niż o północy w pustce na dekoracjach właściwych. Firanki to cudowna rzecz! Mogą zastąpić wszystko.
„Firanki”? Tania, efektowna, zastępcza dekoracja? Cudowne „firanki” to rozwiązanie stosowane w tradycyjnym XIX-wiecznym teatrze z kulisami i sceną pudełkową. Adolphe Appia, Edward Gordon Craig, rosyjscy awangardziści zredukowali teatralną architekturę do prostych form, z pewnością niezbyt też kosztownych w produkcji – schody, podesty, sześciany, kolorowe światła, ekrany. Jednak nie o takie oszczędności chodziło Witkacemu. Poznański spektakl Metafizyki dwugłowego cielęcia w reżyserii Edmunda Wiercińskiego, z abstrakcyjną scenografią Feliksa Krassowskiego, wzbudził jego sprzeciw.
Reformatorzy teatru nie mieli wątpliwości, że czas sceny pudełkowej, jej repertuar iluzjonizmu i bibelotów minął bezpowrotnie. Georg Fuchs, założyciel monachijskiego Teatru Artystów (Künstlertheater), pisał w istotnej dla reformatorskiego ruchu książce Die Revolution im Theater (1909): „Przy zastosowaniu tych środków nie sposób osiągnąć dekoracji w znaczeniu artystycznym. Ten cały pozłacany świat z tektury, drutu, płótna workowego i świecidełek dojrzał do upadku!”.
Witkacy z pewnością znał purystyczne tendencje reformatorów. Jeśli nawet książki Fuchsa nie czytał, to mógł o niej słyszeć od Tadeusza Micińskiego czy Mieczysława Limanowskiego, jej tezy należały zresztą do obiegowych teorii nowego teatru. Przede wszystkim miał okazję zetknięcia się z nimi w czasie pobytu w Rosji. A jednak te nowe formy dekoracji w teatrze nie przekonały go. Tak, jak wybrał dla swoich dramatów przestrzeń sceny pudełkowej, tak opowiadał się też za stosowaniem „firanek”.
Przywołane przez Witkacego „firanki” są rodzajem kulis, rozpowszechnionym w XIX w. Pojęcie „firanek” używane jest w literaturze niemieckiej (Gardinen), także spotkać można określenie „dekoracyjne firanki” (Dekorationsgardinen), czy „firanki dywanowe” (Teppichgardinen). Zasada była prosta – fragmenty dekoracji malowano na materiale i jak firanki zawieszano na scenie. Mogły też być malowane po obu stronach i odpowiednio podświetlane.
„Firanki” osiągnęły swe apogeum w superprodukcjach książęcego teatru w Meiningen. Teatr prowadzony przez księcia Jerzego II, artystę i mecenasa, był przez wiele lat światową rewelacją, wzorem teatralnego realizmu opartego na dokładnych historycznych, archiwalnych badaniach, dotyczących tak sposobu gry aktorów, inscenizacji, jak i dekoracji, kostiumów oraz najdrobniejszych szczegółów w rekwizytach. Meiningerzy nie budowali jednak scenicznej architektury z desek, dykty i tektury, wszystko było u nich tylko iluzją na tkaninie, tak perfekcyjną, że nie powstydziliby się jej artyści barokowych gier optycznych. Budowle, przedmioty, dalekie krajobrazy – wyczarowane były w dwóch wymiarach przez malarzy kulis ze słynnej firmy „Atelier für szenische Bühnenbilder” braci Brücknerów w Coburgu.
„Firanki” w dekoracjach teatru w Meiningen to płaskie, wycięte z materiału formy, naszyte jak aplikacje na siatki o dużych oczkach – fasady domów, kolumnady, drzewa, kwiaty, rzeźby, kotary zwisające z gzymsów. Naszyte mogło być wszystko, co się tylko dało narysować, namalować na płótnie i wyciąć, i co mimo najbardziej skomplikowanych kształtów, prześwitów między formami – pozostawało dzięki siatce stabilne i zawsze gotowe do zrolowania i do transportu w dalekiej podróży, w kolejnym, światowym tournée (Teatr z Meiningen gościł też w 1884 r. Warszawie).
Nawet dzisiaj, w dobie komputerowych symulacji trójwymiarowych, te XIX-wieczne sceniczne fantazje potrafią zadziwić. Witkacy dobrze rozpoznał, że ta anachroniczna technika scenograficzna może być mu przydatna w realizacji własnych teatralnych wizji („firanki” stosował także Bertold Brecht). W liście do Wiercińskiego Witkacy poleca mu m.in. inscenizację szczególnie cenionej przez siebie sztuki Micińskiego, Bazylissa Teofanu, która pod względem bogactwa wizualnego wymagałaby dzisiaj użycia skomplikowanych technik animacji komputerowej. A Witkacy pisze: „Byłoby cudownie zagrać raz Bazylissę Teofanu Micińskiego, choćby w skrótach i na kotarach”. Kotary to nic innego jak „firanki”, odpowiednie do tego, by w tym czasie wystawić tę, wydawałoby się, niemożliwą do wystawienia sztukę, tak, jak sobie ją Miciński wyobrażał.
Witkacy chętnie stosował w swoich scenicznych projektach efekt zwielokrotnionej, otwierającej się w głąb przestrzeni. W pierwszym akcie Sonaty Belzebuba w tyle sceny znajduje się oszklona weranda opleciona czerwonym winem, z której otwiera się widok na ośnieżoną górę. W Metafizyce dwugłowego cielęcia tylna, oszklona ściana salonu wychodzi na tropikalny ogród z poruszającymi się na wietrze roślinami. Tego rodzaju sposób inscenizowania przestrzeni znany jest z malarstwa (repoussoir) i z XIX-wiecznego teatru, czy z jarmarcznych skrzynek optycznych wykorzystujących efekt kulisowych, różnie oświetlonych planów dla przedstawiania nastrojowych wschodów i zachodów słońca, księżycowych nocy, groźnych burz, idyllicznych ogrodów, malowniczych placów i uliczek. Połączenie iluzjonizmu ze sztucznością płaskich, dwuwymiarowych kulis tworzy dziwny, nierealny, senny nastrój, który musiał odpowiadać Witkacemu. Być może firanki byłyby idealnym medium scenograficznym dla jego sztuk – cała scena wygląda jak fantastyczny, bajeczny obraz, płaski, ale jednak przestrzenny. Trudno jeszcze raz nie zacytować Witkacego: „Wychodząc z teatru, człowiek powinien mieć wrażenie, że obudził się z jakiegoś dziwnego snu, w którym najpospolitsze nawet rzeczy miały dziwny, niezgłębiony urok, charakterystyczny dla marzeń sennych, niedających się z niczym porównać”.